Cześć.
Koniec lutego a ja dopiero mam chwilkę, żeby napisać kilka słów o styczniu ;/
Nie napiszę, że to był cudowny początek nowego roku, bo nie był. W domu wszystko się psuło razem z domownikami. Bilans stycznia nie wygląda ciekawie: 10 dni bez treningu ze względu na choroby (tak, raz złapała mnie angina a potem jeszcze przeziębienie!) Ale POWOLI wychodzę na prostą. Planowałam przez 8 tygodni ćwiczyć FBW (
klik) a od marca przejść już na split. Niestety styczniowe nieregularne treningi mnie nie zadowoliły, dlatego plany się trochę zmienią. Ponieważ mamy już prawie koniec lutego to już go uwzględnię w tym podsumowaniu, aby zobrazować moje zamiary. Chciałam robić FBW przez 8 tygodni, a potem zabrać się za split, ale trochę mi to nie pasuje, więc trening obwodowy zakończę prawdopodobnie w połowie marca. Do tego czasu postaram się ułożyć pełny plan treningu dzielonego no i oczywiście potem wprowadzę go w życie :D Podsumowując będę robiła FBW dopóki nie ułożę planu na split :P
Korzystając z tego, że luty już się kończy, napiszę o nim kilka słów. Jeśli chodzi o treningi to wypadł on znacznie lepiej niż styczeń, chociaż choroba mnie nie ominęła (grr...), na szczęście trwała krótko. W połowie miesiąca zaczęły mi się ferie, wbrew pozorom nie jest to czas, kiedy leżę do późna w łóżku, ledwo wstanę na obiad, poczytam książkę, poćwiczę i nadrobię filmowe zaległości (taki był pierwotny plan). Ciągle gdzieś pędzę, siedzę w kuchni i gotuję (testuję nowe przepisy oraz gotuję obiady dla całej rodzinki), zdarza mi się poćwiczyć jak będę miała trochę siły (dopadł mnie straszny leń, ale z nim walczę!), a dziś zabieram się za książki (tak, tak nauczyciele chyba myślą, że w ferie nie mamy co w domu robić tylko zakuwać nieregularne i frazalne, pozdro!). Z jakości jedzenia w lutym jestem bardzo zadowolona z wyjątkiem 3 dni, które były totalną porażką (na całej linii!)... W marcu nie ma przebacz, dieta musi być na min 90%, biorę zeszyt i każdego dnia notuję moje żywieniowe grzeszki, pod koniec miesiąca wymyślę sobie taką karę, że w kwietniu nawet na słodycze nie spojrzę (tak bo to właśnie o słodycze się rozchodzi, właściwie o ciaaasta). W grudniu trzymałam się pięknie, zero słodyczy, w styczniu nieco gorzej, ale ogólnie źle nie było i gdyby nie impreza to i luty by był całkiem niezły. Niestety, łatwo zamknąć się w błędnym kole, im szybciej z tym skończę tym łatwiej będzie później :D
Jeszcze ostatnia sprawa, zauważyłam, że moja gibkość pozostawia wiele do życzenia, a na siłowni też jest potrzebna, Gdzie? a no na przykład głupie przysiady do samej ziemi, niby proste, a moje łydki nie chcą ładnie współpracować :( Także jeśli macie skuteczne treningi rozciągające to wrzućcie mi link w komentarzu lub wyślijcie wiadomością prywatną (mail w zakładce kontakt).
Dla zainteresowanych dodam, że za kilka chwil pojawi się aktualizacja wyzwania 101 w 1001 dni :D